Jerzy Szygiel Jerzy Szygiel
4331
BLOG

Polskie mydło z Żydów

Jerzy Szygiel Jerzy Szygiel Kultura Obserwuj notkę 43

 

W zeszłym tygodniu kanadyjska telewizja CBC News zainteresowała się awanturą w Montrealu wokół „mydła z Holokaustu” – które znalazło się w ofercie pewnego sklepu dla kolekcjonerów. Mydło miałoby zawierać tłuszcz z ofiar Zagłady. Dopóki nie zlecieli się dziennikarze było eksponowane na wystawie. Na beżowej kostce było widać swastykę i napis „Polska 1940”. Prawdziwy rarytas.

 

Mydło

 

Według uznanych historyków opowieści o hitlerowcach, którzy mieli produkować mydło z tłuszczu więźniów, były mocno przesadzone, ale B’nai Brith i inne organizacje żydowskie, żywo potępiły sprzedaż „polskiego mydła”, jako obraźliwą prowokację.

 

W Kanadzie można handlować nazistowskimi pamiątkami, ale nie zwłokami. Prawnicy poradzili, by oskarżyć właściciela o handel szczątkami, jeśli rzeczywiście to mydło zostało zrobione z ludzi, lub o oszustwo, jeśli to nieprawda.  

 

CBC News zrobiła wtedy wywiad z owym właścicielem, 73-letnim Abrahamem Botinesem, hiszpańskim Żydem, który przysięgał, że nie sprzeda mydła żadnemu neonaziście. – Kolekcjonuję pamiątki z Holokaustu i drugiej wojny światowej, bo należałem do tej epoki- wyjaśnił. Dziennikarze zauważyli, że ma też na składzie warkocz „ofiary obozu zagłady”. Tak się składa, że pamiątki z obozów są ostatnio w cenie na rynku kolekcjonerskim. Abraham Botines tłumaczył, że teraz mydło pokazuje tylko na zapleczu, poważnym klientom. – To moje i mogę z tym zrobić, co zechcę. Sprzedaję obiekty kolekcjonerskie, a nie jakąś ideologię.    

 

Szef montrealskiej policji Paul Chablo powiedział, że śledztwo w tej sprawie powinno się zacząć od analizy mydła w laboratorium. Przeważa opinia, że właściciel jest zwykłym oszustem, który handluje „fałszywymi relikwiami Holokaustu”. W 1940 roku Zagłada się jeszcze nie zaczęła, w Polsce nie było jeszcze obozów śmierci. Nikt też nigdy nie oskarżał Polaków o robienie mydła z Żydów.

 

I powidło

 

W kwestii mydła niczego jeszcze nie rozstrzygnięto, gdy B’nai Brith potępiła władze szkolne prowincji Ontario za dopuszczenie do programu promującego czytelnictwo książki The Sheperd's Granddaughter („Wnuczka pasterza”) znanej i cenionej (do tej pory) kanadyjskiej pisarki dla dzieci Anne Laurel Carter. Ta informacja, w przeciwieństwie do historii mydła, nie przebiła się za granicę.

 

Według organizacji żydowskich książka jest źle napisana, gdyż nie daje zrównoważonej wizji skomplikowanego konfliktu(izraelsko-palestyńskiego). Jeden z rodziców złożył oficjalną skargę i powiedział dla Toronto Star, że książka uczy dzieci nienawiści do Izraelczyków. Tytuł powinien zostać usunięty z listy książek wybranych do międzyszkolnego konkursu, w którym głosują uczniowie.

 

Cztery lata temu B’nai Brith udało się zablokować w tym samym konkursie książkę Three Wishes: Palestinian and Israeli Children Speak („Trzy życzenia. Mówią palestyńskie i izraelskie dzieci” – Deborah Ellis). Wtedy też motywem był brak odpowiedniej równowagi.

 

„Wnuczka pasterza” jest napisana z pozycji arabskiej dziewczynki, która próbuje wypasać owce, jak jej dziadek, ale natrafia na poważne przeszkody ze strony żydowskich kolonistów i wojska. Są co prawda w książce Carter dwie sympatyczne izraelskie postaci, jednak obie rozumieją punkt widzenia małej Palestynki. Powieść ma więc wyraźny wydźwięk antysemicki.

 

Carter, która uczy literatury na Uniwersytecie w Toronto, pierwszy raz naraziła się na taki zarzut. Wygląda jednak, że będzie miała kłopoty, większe nawet niż stary kolekcjoner z Montrealu.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura